Dzieje się: Ostatnie trzy odcinki sezonu 1; Arka
Inne uwagi: Spoilery; znane wydarzenia z nieco innej perspektywy
Więcej o Fanfiction Challenge: [link]
Ocalałych po kradzieży Exodusu były całkiem sporo. Tych, którym udało się bezpiecznie dotrzeć na Ziemię - o wiele mniej.
Alice poczuła na
twarzy lekki powiew. Spróbowała otworzyć oczy, ale powieki miała
niczym z ołowiu. Jak przez mgłę usłyszała jakiś męski głos,
ale nie rozumiała słów. W końcu udało jej się odetchnąć
trochę głębiej. Powoli zatrzepotała powiekami, starając się
zachować je w pozycji uniesionej dłużej niż ułamek sekundy. W
końcu jej się udało. Zdezorientowana rozejrzała się dookoła.
Wokół niej leżeli inni ludzie w podobnym stanie. Kawałek dalej
ujrzała mężczyznę, w którym po chwili rozpoznała radnego
Kane'a. Obejmował kobietę, która oddychała ciężko. Alice nie
widziała stąd jej twarzy i nie była w stanie powiedzieć, kto to.
***
Wyglądało na to,
że całą Arkę spotkała jakaś katastrofa. Alice dopiero po
przepytaniu kilku osób znalazła kogoś, to miał śladowe pojęcie
o tym, co się dzieje. Wyglądało na to, że statek, który miał
zawieźć ludzi na Ziemię został porwany, a stacja kosmiczna uległa
przy tym uszkodzeniu. Kobieta nie była w stanie wydobyć z nikogo
więcej szczegółów.
Ocalali zbierali
się w jednym z pomieszczeń na polecenie kanclerza. Gdzie był sam
Jaha, nikt nie potrafił powiedzieć. Panowało zamieszanie, tłum
szeptał, zadając wciąż te same pytania: „czyja to wina? Co
teraz z nami będzie?” Nikt nie znał odpowiedzi.
***
Godzinę, może
dwie, czekali w niewiedzy. Alice było zimno. Jej jedynym
pocieszeniem był fakt, że w przeciwieństwie do wielu ocalałych,
ona nie miała już żadnej rodziny. Nie został jej nikt, o kogo
mogłaby się martwić. W dużej mierze było jej wszystko jedno.
Kiedy w końcu Jaha
nadał komunikat na całą Arkę, większość ludzi zaczynała
wariować. Wiadomość, mówiąca że to koniec i system
podtrzymywania życia nie będzie działał zbyt długo, przyniosła
zaskakujący rezultat. Tłum uspokoił się, większość popadła w
zadumę.
Alice słyszała
ciche szlochanie dziecka i uciszającą je matkę. Słyszała
modlitwy.
Sama nie wierzyła,
że Bóg istnieje. A na pewno nie jest dobry. Bo gdyby był, czy
pozwoliłby na takie cierpienie?
Nie wiedząc, co ze
sobą zrobić, kobieta usiadła przy jednym z okien i wpatrywała się
w przestrzeń kosmiczną. Zamierzała spędzić swoje ostatnie
godziny myśląc o dawno utraconych bliskich...
***
Kiedy usłyszała,
że istnieje nadzieja, że sprowadzają Arkę na Ziemię, miała
mieszane uczucia. Z jednej strony była trochę zawiedziona, myślała
że to już naprawdę koniec, że wreszcie odpocznie. Z drugiej
strony obudziło to w niej nową iskierkę życia, o której
istnieniu nie miała do tej pory pojęcia. Dlatego z pewną dawką
ekscytacji zajmowała miejsce w jednym z modułów stacji, razem ze
tłumem innych ocalałych.
***
Gdy Arka rozpadła
się na części, większość zareagowała nerwowo. Nie mieli
gwarancji, że podróż na Ziemię będzie bezpieczna, czy że w
ogóle ją przeżyją. Na początku wstrząsy były stosunkowo małe,
ale zwiększyły moc i częstotliwość, gdy wpadli w atmosferę.
Alice zamknęła oczy. Nie była tchórzem, ale gdyby jednak im się
nie udało, nie chciała widzieć ludzi wokół spalanych żywcem czy
łamiących kręgosłupy, gdyby rozbili się o powierzchnię. I była
to dobra decyzja, ponieważ nigdy więcej nie dane jej było ich
otworzyć.
Świetne! Genialna końcówka.
OdpowiedzUsuń