Dzieje się: Po sezonie 2; gdzieś w lesie
Inne uwagi: Urocze Raven x Wick; pod koniec robi się... powiedzmy gorąco ;)
Więcej o Fanfiction Challenge: [link]
By pomóc jej zapomnieć o terrorze, który przeżyła i osłodzić trochę życie, Wick przygotowuje dla Raven piknik-niespodziankę...
Poranne promienie
słońca prześwitywały delikatnie zza drzew. Wick szedł leśną
ścieżką niosąc Raven na rękach. Dziewczyna miała zawiązaną
opaskę na oczach i wyraźnie jej się to nie podobało.
- Kyle, czy powiesz
mi wreszcie, po co mnie wyciągnąłeś tak wcześnie z łóżka? -
Spytała już chyba po raz trzeci, zirytowana. Mężczyzna tylko
roześmiał się w odpowiedzi. Raven walnęła go otwartą dłonią w
ramię na znak protestu, ale mimowolnie też się uśmiechnęła.
- Zaraz zobaczysz!
- Zza drzew wyłoniła się urocza mała polanka. Przez jej środek
przepływał strumyk, a obok rozłożony leżał koc z prawdziwym
piknikowym koszykiem. Przyjaciele pomogli mu to zaaranżować i
widząc ich pracę, on sam był pod wrażeniem, choć przecież
powiedzieli mu, czego oczekiwać. Nie miał też pojęcia, skąd
wytrzasnęli ten kosz. Będzie musiał im podziękować później.
- No, jesteśmy! -
Wick delikatnie postawił Raven na ziemi i podtrzymując ją,
pozwolił jej zdjąć opaskę z oczu. Dziewczyna zobaczywszy polanę,
oniemiała.
- I co, podoba się?
- Mężczyzna wyszczerzył zęby w uśmiechu. Nic nie odpowiedziała,
ale zamiast tego przytuliła go mocno. I to mu wystarczyło.
- No dobra, chodź,
zobaczymy co za smakołyki kryje koszyk... - Stwierdził po chwili,
prowadząc ją do pięknie przygotowanego miejsca.
***
Spędzili wśród
leśnych kwiatów i szumu strumyka pół dnia, objadając się
wszystkim – od suszonych owoców i orzechów po pieczone kawałki
mięsa. Na dokładkę dostali butelkę alkoholu, która
prawdopodobnie pochodziła z zapasów Mount Weather, choć żadne z
nich nie poruszyło tej kwestii.
- Mogłabym tak
spędzać każdy dzień... - Wymamrotała Raven, leżąc brzuchem do
góry, z głową opartą o pierś Wicka.
- Nie prawda.
Szybko byś się znudziła i wróciła do majsterkowania. - Odparł
mężczyzna pogodnie, gładząc delikatnie jej włosy. - Albo
wysadzania różnych rzeczy... - Raven parsknęła śmiechem, jednak
po chwili wróciły do niej wspomnienia dwóch wydarzeń, przy okazji
których miała okazję coś wybuchać. W obu przypadkach była to
sytuacja życie albo śmierć.
- Wiesz, nie, chyba
wolałabym zrobić sobie wolne od bombowego życia. - Nie chciała
psuć radosnego tonu, w którym utrzymywali konwersację, więc nie
podzieliła się swoimi myślami.
- Skoro tak mówisz.
- Kyle nie drążył tematu, za co mu była wdzięczna. Zamiast tego
podniósł się, zsuwając ją delikatnie, po czym pochylił się nad
nią i namiętnie pocałował. Dziewczyna oddała pocałunek z tą
samą pasją. Dłonie mężczyzny delikatnie wsunęły się pod jej
bluzkę i teraz błądziły po brzuchu.
- Nie sądzisz, że
to niebezpieczne, tak w lesie? - Wymruczała Raven pomiędzy
kolejnymi pocałunkami.
- Warte ryzyka. Tak
samo jak ty. - Odparł, po czym wziął się do pracy.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz